Najpowszechniejszym określeniem używanym w odniesieniu do tłumaczeń wykonywanych przez tłumacza przysięgłego jest „tłumaczenie przysięgłe”. To pojęcie usłyszeć i zobaczyć można niemal wszędzie, ponieważ posługują się nim nie tylko klienci, ale także sami tłumacze. Pojawia się ono na wielu stronach internetowych biur tłumaczeń.
Dla samych tłumaczy zaskoczeniem nie będzie stwierdzenie, że pojęcie to jest w istocie niepoprawne. Jak podaje słownik języka polskiego, przysięgły oznacza „uprawniony do wykonywania pewnej funkcji na podstawie urzędowo złożonej przysięgi” (https://sjp.pwn.pl/szukaj/przysi%C4%99g%C5%82y.html). Słownik nie pozostawia zatem wątpliwości co do tego, że przymiotnik „przysięgły” odnosi się do osoby, a nie czynności. Dlatego adekwatne jest jego użycie przed słowem „tłumacz”. Aby móc wykonywać swój zawód, tłumacz musi bowiem złożyć wobec Ministra Sprawiedliwości przysięgę o następującej treści:
„Mając świadomość znaczenia moich słów i odpowiedzialności przed prawem, przyrzekam uroczyście, że powierzone mi zadania tłumacza przysięgłego będę wykonywać sumiennie i bezstronnie, dochowując tajemnicy prawnie chronionej oraz kierując się w swoim postępowaniu uczciwością i etyką zawodową.”.
Sama ustawa o zawodzie tłumacza przysięgłego posługuje się pojęciem „poświadczania tłumaczeń”, które wymienia jako jedno z uprawnień tłumacza przysięgłego. Próżno w niej szukać określenia „tłumaczenie przysięgłe” czy „tłumaczenie uwierzytelnione”.
Niemniej to ostatnie pojęcie, choć nie jest terminem ustawowym, należy bez wątpienia uznać za poprawne. Uwierzytelnić to „stwierdzić autentyczność dokumentu lub podpisu, zgodność z prawem jakiejś czynności prawnej” (https://sjp.pwn.pl/szukaj/uwierzytelni%C4%87.html). Znaczenie to odpowiada zatem charakterowi czynności poświadczania tłumaczenia.
Powyższe rozważania nie rozwiązują jednak najważniejszego problemu – co z pojęciem „tłumaczenia przysięgłego”? Czy kiedy klient prosi o „tłumaczenie przysięgłe”, powinniśmy pospieszyć z odpowiednią korektą i wyjaśnieniami? Stanowczo nie – i należałoby się zastanowić, czy tylko ze względów marketingowych.
Wydaje się, że powszechność użycia pojęcia „tłumaczenie przysięgłe”, pewien uzus językowy, który się wokół niego wykształcił, uzasadnia przynajmniej tolerowanie go w języku. Język jest jak żywy organizm i wciąż się rozwija. Ewoluują znaczenia, konotacja i denotacja słów. Można znaleźć wiele przykładów słów, które kiedyś uważano za niepoprawne, a które obecnie zostały oficjalnie usankcjonowane w słownikach. Czy tak stanie się z przymiotnikiem „przysięgły”? Sam jestem co do tego sceptyczny. Nawet gdyby uznać, że słowo to może opisywać czynność, to przecież elementem tłumaczenia poświadczonego nie jest przysięga składana przez tłumacza. Nie jest to czynność wykonywana pod przysięgą. Konstytutywnym elementem poświadczenia tłumaczenia jest – zgodnie z ustawą – złożenie pieczęci lub opatrzenie tłumaczenia w postaci elektronicznej kwalifikowanym podpisem elektronicznym. Istnieją wreszcie dwa inne, adekwatne przymiotniki: „poświadczone” oraz „uwierzytelnione”. Wątpliwości nie ulega fakt, że na tłumaczeniach poświadczonych właśnie jeden z nich powinien się znaleźć. Faux pas ze strony tłumacza przysięgłego jest umieszczenie nad tłumaczeniem stwierdzenia w rodzaju „Tłumaczenie przysięgłe z języka angielskiego”.
Jakie są zatem źródła popularności pojęcia „tłumaczenie przysięgłe”? Bez wgłębiania się w detale semantyczne przymiotnik „przysięgłe” jest pierwszym, który kojarzy się z nazwą zawodu, którego przedstawiciele wykonują „tłumaczenia przysięgłe”. Praca tłumacza przysięgłego porównywana jest niekiedy do pracy notariusza, a w tym przypadku nie ma jakichkolwiek kłopotów z użyciem przymiotnika pochodzącego od nazwy zawodu do opisu wykonywanych przez notariuszy czynności. „Akt notarialny”, „czynności notarialne”, „kancelaria notarialna” to popularne przykłady słów związanych z aktywnością zawodową notariuszy. Być może na zasadzie pewnej analogii lub skojarzenia ukuty został termin „tłumaczenie przysięgłe”?
Jak zatem podchodzić do „tłumaczenia przysięgłego”? Na pewno nie walczyć z nim czynnie. Chyba, że zależy nam na zdeprymowanym kliencie – nie każdy lubi, kiedy się go poprawia, chyba że na lekcji języka angielskiego – a i wtedy warto zachować adekwatny do sytuacji taktJ. Ja również nie zamierzam nikogo pouczać, choć sam jako tłumacz przysięgły staram się mówić o tłumaczeniu poświadczonym lub uwierzytelnionym. O tłumaczeniu przysięgłym mówię raczej w cudzysłowie – trzeba bowiem czasami wyjaśnić klientowi, że tłumaczenie poświadczone to nic innego jak „tłumaczenie przysięgłe”, a nie jakieś inne, mniej urzędowe, czy wręcz bezwartościowe [sic!]. Za taką taktykę nikt nie powinien się obrazić, a kto wie – być może poprawne określenie zyska nieco większą popularność. W końcu klient może pochwalić się znajomym jakąś nowo odkrytą ciekawostką językową!
Zapraszam do skorzystania z profesjonalnych usług tłumaczeń poświadczonych i zwykłych.
Tłumacz przysięgły języka angielskiego: Ruda Śląska Halemba
Tłumacz przysięgły języka angielskiego: Gliwice, Katowice, Mikołów, Zabrze i okolice
Usługi zdalne i online
Post your comment